Ponad 4,5 mln zł miasto przeznaczyło w tym roku na budowę kanalizacji sanitarnej. Niektóre prace już się zakończyły, gdzie indziej trwają na dobre lub dopiero nastąpią. Jedni mieszkańcy domagają się kanalizacji, inni wręcz przeciwnie - blokują inwestycje.
Kanalizacja sanitarna to podziemna sieć składająca się z systemu rur i kolektorów służących do odprowadzania ścieków. Płyną one do oczyszczalni ścieków, zlokalizowanej w Krośnie przy ul. Drzymały.
Sieć kanalizacji jest stopniowo rozbudowywana i zagęszczana. Jeszcze w 2004 roku Krosno było skanalizowane w 80 procentach, teraz ten wskaźnik jest już na poziomie 93 procent. MPGK rozbudowuje tę infrastrukturę na podstawie Wieloletniego Planu Rozwoju i Modernizacji Urządzeń Wodociągowych i Kanalizacyjnych. To tam ujęte są wszystkie inwestycje w podziemną infrastrukturę, nakreślone są kierunki rozwoju miasta pod tym względem. Plan zatwierdzany jest przez Radę Miasta.
W tym roku na budowę kanalizacji sanitarnej miasto przeznaczyło ponad 4,5 mln złotych, dzięki czemu wzbogacimy się o kolejne kilometry tej sieci. Skala inwestycji jest ogromna, prace prowadzone są w około 20 miejscach. Po niektórych nie ma już śladu, mieszkańcy mogą już korzystać z udogodnień wynikających z podłączenia do miejskiej sieci, w innych częściach Krosna dopiero to nastąpi.
- Największe zaległości były na osiedlu Turaszówka, teraz staramy się je nadrobić – mówi Marcin Jucha, kierownik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji MPGK w Krośnie.
W ciągu ostatnich miesięcy w tej części miasta skanalizowane zostały okolice al. Jana Pawła II i ul. Sportowej, a także ul. Klonowej, Rzeszowskiej, Długiej i Bema. Kanalizacja powstała też w Polance, na ul. Rayskiego i Popiełuszki, a na Zawodziu, przy ul. Stapińskiego przebudowana została przepompownia. Ale na tym jeszcze nie koniec – budowę kanalizacji przewidziano jeszcze w rejonie ulic: Krakowskiej, Drzymały, Orzeszkowej, Mostowej, Ściegiennego, Zielonej, Granicznej, Korczyńskiej, Grodzkiej, Bursaki i Wisze. Dzięki tym inwestycjom łącznie powstanie kilkanaście km sieci, do których może zostać przyłączonych kilkadziesiąt budynków.
Budowa kanalizacji jest kosztowna, a bardzo ciężko uzyskać na nią środki zewnętrzne. - Unia Europejska wymaga, aby wskaźnik przyłączanych ludzi do kanalizacji sanitarnej wynosił 120 osób na kilometr sieci. To niemal graniczy z cudem – twierdzi Marcin Jucha. - Tylko dwa takie miejsca udało nam się znaleźć: ulice Wisze i Popiełuszki, te odcinki są współfinansowane ze środków zewnętrznych. Pozostałe inwestycje pokrywane są z własnych środków.
Po wybudowaniu nowej sieci, mieszkańcy będą mogli się do niej podłączyć. Za tę część zadania muszą jednak zapłacić już sami. - Nasza praca kończy się na umożliwieniu ludziom korzystania z kanalizacji, bo zgodnie z ustawą przyłącza nie może finansować ani gmina, ani przedsiębiorca, który korzysta z pieniędzy unijnych – wyjaśnia przedstawiciel MPGK. Chętni do wpięcia swoich ścieków do kanalizacji mogą ten fragment infrastruktury wykonać we własnym zakresie lub zlecić (także MPGK).
Koszty podłączenia niestety w ciągu kilku lat wzrosły. - Dziś to kwota 240 zł za metr instalacji – informuje Marcin Jucha. Zaskakujące są jednak sytuacje, kiedy to do wybudowanej kanalizacji nie ma chętnych na podłączenia. Tak stało się np. na ul. Rayskiego w Polance. - Wybudowaliśmy 150 metrów sieci. Efekt jest taki, że ani jeden właściciel znajdujących się tam budynków nie chciał wpięcia do kanalizacji, pomimo że wcześniej sami zabiegali o tę inwestycję – mówi Jucha.
Alternatywą dla mieszkańców jest szambo, czyli podziemny zbiornik, który jednak co jakiś czas trzeba opróżniać. Wywóz nieczystości raz w miesiącu kosztuje około 20 zł. - Bardziej ekonomiczne jest korzystanie z kanalizacji, metr sześcienny ścieków kosztuje około 3 zł. Jest też bezproblemowe, nie trzeba o tym myśleć, tak jak ma to miejsce w przypadku szamba – twierdzi kierownik wodociągów. - No chyba, że ktoś ma nielegalne odprowadzenie do rzeki lub nieszczelne szambo, to wtedy nie płaci nic lub niewiele. Szkodzi tylko środowisku i sąsiadom.
Dodaje też, że gdyby wszyscy korzystali z kanalizacji, niższe byłyby koszty jej utrzymania, co za tym idzie – niższe rachunki.
Kanalizacja to nie tylko system rur. W niektórych miejscach konieczna jest budowa tzw. przepompowni ścieków. Stosuje się ją tam, gdzie nie jest możliwa budowa sieci grawitacyjnej. To najczęściej podziemny zbiornik o głębokości 5-6 metrów, w którym za pomocą pomp transportuje się ścieki do istniejącej sieci, działającej za zasadzie grawitacji. Ten element infrastruktury nazywany jest kanalizacją podciśnieniową.
Sieć grawitacyjna jest powszechnie stosowana, bo wtedy transport ścieków nic nie kosztuje. Dzięki różnicy poziomów, nieczystości same spływają po kanałach. Minimalny spadek wynosi 0,5 procenta, co stanowi około 5 cm na 10 metrów rurociągu. Z reguły jednak stosuje się większy spadek, żeby ścieki sprawnie odpływały, jednocześnie czyszcząc sam kanał.
Jeśli nowo budowana sieć znajduje się poniżej istniejących już kolektorów głównych (kanałów głównych, zbierający ścieki z innych rur) trzeba podjąć ważną decyzję, która ściśle łączy się z ekonomią. - Do pompowania ścieków potrzebna jest energia elektryczna. Z drugiej strony dla uzyskania spływu grawitacyjnego trzeba znacznie zagłębiać przewody kanalizacyjne, ale to kosztuje 4 razy więcej, a ich budowa trwa znacznie dłużej. Chcemy mieć jak najwięcej kanalizacji grawitacyjnej, ale mając do wyboru zagłębianie robót i budowę przepompowni, wybieramy tę drugą opcję. Ona pozwala kanalizację wypłycać – tłumaczy Marcin Jucha.
W Krośnie istnieje około 70 przepompowni ścieków. Jedna z nich znajduje się przy ul. Stapińskiego. Niedawno została przebudowana, aby umożliwić rozbudowę sieci kanalizacyjnej przy sąsiedniej ulicy – ul. Wisze. Jej mieszkańcy od dawna domagają się budowy kanalizacji sanitarnej. Planowane od kilku lat prace, teraz, po zwiększeniu przepustowości przepompowni, mogą się rozpocząć.
Innym newralgicznym punktem jest „węzeł” Ściegiennego, Orzeszkowej i Mostowa w dzielnicy Białobrzegi. Choć projekt budowy kanalizacji w tym miejscu powstał już dawno, prace stały w miejscu, o co niektórzy mieszkańcy też mieli do Urzędu Miasta pretensje. Nie wiedzieli, że temat blokują ich sąsiedzi, którzy nie życzyli sobie „sanitarki”. Po „wyłączeniu” spornych terenów z projektu, teraz prace mają szansę być zrealizowane, z nową nakładką asfaltową na ul. Mostowej włącznie.