Przez całe wakacje oglądać można wystawę malarstwa Stanisława Rybickiego z Ustrobnej – 13 lipca 2011 r. odbył się wernisaż jego prac w Saloniku Artystycznym Krośnieńskiej Biblioteki Publicznej. Ekspozycja wzbudziła niekłamany podziw publiczności. Świat wyobraźni tego malarza porusza i wzrusza wyobraźnię odbiorców – tak profesjonalnie traktujących sztukę artystów, jak i amatorów tej dziedziny tworzenia.
- Obserwowałem to malarstwo od dawna, ale tu znów mnie zaskoczył – ta niesamowita kolorystyka! i przedziwny rozrzut tematów, nastrojów wyrażonych w tych obrazach; wszystko to składa się na mój podziw dla twórczości Stasia Rybickiego – spontanicznie wyraził swoje zdanie wybitny rzeźbiarz Roman Górka, wieloletni nauczyciel rzeźby w Państwowym Liceum Plastycznym w Miejscu Piastowym (obecnie w Krośnie). Dodajmy przy okazji, że wspaniałą ekspozycję rzeźb Romana Górki można oglądać do końca sierpnia br. w Muzeum Regionalnym w Jaśle.
Istotnie, malarstwo Stanisława Rybickiego zaskakiwało wszystkich, było nagradzane, honorowane. – Wielka szkoda, że ten artysta, z wyjątkową pasją amator, tak skromnie prezentował swoje malarstwo, bo podziwiany jest na Podkarpaciu, ale przecież może być znany nie tylko w kraju jako ktoś wyjątkowy – takie głosy padały podczas rozmów w czasie wernisażu.
Stanisław Rybicki zaskakuje samymi obrazami – i to najważniejsze przecież – ale także ich tytułami, choć stosuje je wybiórczo. Tytuły te wiele widzowi podpowiadają. Na przykład obraz „Coraz wyżej”, na którym z przymrużeniem oka pokazuje ludzką pazerność, owo sięganie coraz to wyżej, wspinanie się wieżowców, jest jakąś metaforą dzisiejszego wyścigu szczurów.
Obraz „Cyrkowe przygody” w pierwszej chwili zwraca uwagę na cyrkowca na rozpiętej między wieżowcami linie, ale w pozornie chaotycznym tle spostrzegamy wgapionych w niego widzów – zwyczajnych ludzi i kreatury wszelkiej maści; to w istocie owi widzowie okazują się być bohaterami obrazu.
Widoczne są tu także odniesienia do krążenia w jakichś zaświatach, wejścia w lunatyczne obrazy w poświacie księżyca, to znów odniesienia do narkotycznych wizji, lub motywów z bajek czy baśni. Również aluzje do znanych porzekadeł, przysłów. Obraz „Łapu-capu” ma na przykład wymowę – prócz bez wątpienia plastycznej – literacką; ba, to malarski kalambur! gdyż dwaj dżentelmeni w kapeluszach (przedwojennego kroju? może Izraelici?) handlują zawzięcie: stoją po przeciwnych stronach drogi, banknot wiruje ponad nią, a przedmiot sprzedaży już przekroczył Rubikon szosy – choć nadal jest na uwięzi – czyli koza - na co wskazuje anatomia zwierzęcia.
Czyli malarstwo może przemawiać niemal publicystycznym językiem, i to znakomitym, nie zatracając swej istoty. Rybicki świetnie wyczuwa, że mówienie „publicystyką” to stosowanie uniwersalnych aluzji, to jakby wskazywanie po raz kolejny na nasze grzechy głównie, tym razem w dekoracjach naszej współczesności. Jak w cyklu życzliwie żartobliwych obrazów odnoszących się do istoty i pozornej wartości banknotów – np. w pracy „Terroryści”, a są nimi wielce „groźne” tygrysy na skraju tunelu. Na obawie obok banknoty widzimy z kolei banknoty załadowane na pospolitą taczkę, ot! gruz, śmiecie wiezione na wysypisko; a może to cymes towar?
Wzruszające, pełne uroku są baśniowe opowieści Stanisława Rybickiego. Będzie tam lunatyk z oniryczną wizją nocnego świata, a lunatyczny spacer ponad miastem powróci nie raz w innych obrazach, często geometrycznie ułożonych plamach, niemal kubistyczny, z czystym kolorem – bo Rybicki jest szczególnej kategorii kolorystą!
Wyjątkowe są także cykle patriotyczne Rybickiego, pełne alegorii, symboliki. Od obrazu z akcentami narodowo-wyzwoleńczymi, gdzie Polska to marszałek Piłsudzki, żołnierz z pierwszej wojny światowej składający przysięgę w szeleście sztandarów z białymi koronowanymi orłami, i chłopiec z księgą z „Wolną Polską 1918” na okładce. Inna patriotyczna sfera to mała ojczyzna autora, jego Ustrobna. Ojczyzna od urodzenia, czyli od zawsze, z wszelkimi jej atrybutami. Patriotyzm lokalny to również tradycja, w tym i literacko-historyczna regionu, w tym motywy z fredrowskiej „Zemsty” z napisem: „W ruinach zamku odrzykońskiego straszą duchy w sporze Cześnika i Rejenta o mur graniczny”. A bohaterowie tej komedii wg Stanisława Rybickiego to w kontuszach… koguty! Ot, i cała parada jego wyobraźni. Gdzie indziej u dołu obrazu z zamkiem rozbawia nas cytat: „Hej Gerwazy daj gwintówkę, niechaj strącę tę makówkę!”...
Stanisław Rybicki maluje także portrety i ikony, święte obrazy, niemal „pachnące” bukiety kwiatów. Ale i obrazy z pogranicza abstrakcji i impresjonizmu. Portrety żony i córki Joli świadczą o jego umiejętnościach warsztatowych. Konterfekt papieża bł. Jana Pawła II, godny jest umieszczenia w każdym kościele. Zresztą, Rybicki już kilkoma obrazami uświetnił świątynie na Podkarpaciu.
Niejako sumując, malarstwo Stanisława Rybickiego to w jakiejś mierze baśniowość bliska wyobraźni Henry Rousseau, to wizje i metafory bliskie pomysłom Dudy-Gracza, z drugiej zaś strony bliskie unikalnym wizjom amatorów nurtowi Art-brut – przy czym dotyczy to sfery szlachetnej szczerości, spontaniczności i wyjątkowości wyobraźni - wyobraźni zdrowej i pięknej.
Stanisław Rybicki to jeden z ostatnich, co tak uroczo plastycznego „poloneza wodzi”, nie ogląda się na trendy i mody, maluje to, co mu w duszy gra, maluje w zgodzie z własnym sercem i olbrzymią wyobraźnią. To zapewne także jest powodem, że jego twórczość obsypywana była nagrodami, a przyznawali je jurorzy legitymujący się wysokimi kwalifikacjami artystycznymi. Gdyby nie jego wrodzona skromność, laurów tych miałby na swoim koncie kopy – bo na nie ze wszech miar zasługuje. Osobiście wierzę, że pan Stasio Rybicki jeszcze nie raz uśmiechnie się dobrotliwie, odbierając kolejne laury. Tego życzę mu z serca.
Jan Tulik
Stanisław Rybicki – od urodzenia w 1927 r. mieszka w Ustrobnej pod Krosnem. Pasja rysowania objawiła się u niego jeszcze w szkole podstawowej, za co otrzymywał najwyższe cenzurki. W czasie okupacji ukrywał się, gdyż udało mu się zbiec z transportu na roboty do Niemiec. I wtedy w ukryciu, współpracując z polskim podziemiem, zaczął malować. Jego pierwszy obraz miał tytuł „Bóg – Honor – Ojczyzna” i po wyzwoleniu wisiał on na domowej ścianie. Lecz wyzwolenie stało się kolejnym zniewoleniem i sowiecki „starszyna” nakazał mu zniszczyć ów obraz, bo takich wieszać w pod żadnym pozorem nie wolno.
Poszedł do szkoły rolniczej i tam namalował drugi obraz – orła białego z… koroną. Potem wykorzystano jego zdolności w nowobudowanym domu kultury w Turaszówce, został dekoratorem (w latach 1952-1983). Realizował także scenografie do sztuk teatralnych, widowisk artystycznych. Nagrodą w 1955 r. za jego pierwsze obrazy był komplet farb olejnych i przyborów malarskich – odtąd zaczął malować systematycznie. Wystawiał swoje prace w wielu ośrodkach kulturalnych w kraju, zyskiwał ważne nagrody. Na przykład w przeglądach plastyki organizowanych przez dom kultury w Krośnie (dziś RCKP) otrzymał pierwsze nagrody niemal pod rząd: w latach 2007, 2008, 2010. Maluje (pisze!) również ikony, które wystawiał w Krośnie i Mielcu, pisze też wiersze. Jego obrazy wiszą w kościele w Łobozewie a także w kaplicy w rodzinnej Ustronnej (piękny obraz powstał na temat małej ojczyzny tego artysty – Ustronnej właśnie). Jego prace znajdują się w zbiorach we Francji, Austrii, Niemczech, USA a także w prywatnych zbiorach – w tym znanych aktorów i innych luminarzy kultury. To unikalna wystawa wyjątkowych prac artysty, który maluje, bo ma taką wewnętrzną potrzebę, i maluje to, na co przyjdzie mu ochota – jak sam wyznaje. I tak jest – te obrazy malowane są bogatą wyobraźnią i sercem tego twórcy.